Dlaczego nie jestem fanką Chorwacji




Wyjechaliśmy z Prcanj dość późno, jakoś przed 10. Najpierw prom przez zatokę do Kamenari i później w kierunku granicy. Kolejka była na jakieś pół godziny, ale grzecznie czekaliśmy. Po wyjeździe z Czarnogóry, na pasie "ziemi niczyjej" dzięki Tomka refleksowi uniknęliśmy stłuczki. Kierowca nadjeżdżajacy z Chorwacji wpadł w poślizg i zjeżdżał na nasz pas. Tomek odbił kierownicą w prawo i zdążył, za to facet zatrzymał się na tyłku auta stojącego w kolejce na wjazd do Czarnogóry.
Stare miasto z góry zobaczyliśmy około południa. Szybko znaleźliśmy zarezerwowany nocleg i popędziliśmy zwiedzać. Tłum okrutny. W większości azjaci z parasolami - czy słońce czy deszcz parasol zawsze na propsie. Nie było łatwo zrobić fotkę na tle czegokolwiek bo tłem zawsze byli azjatyccy turyści! A co będzie w sezonie skoro to dopiero maj!
Nasi czarnogórscy gospodarze uprzedzali, że - zwłaszcza od czasu zdjęć do Gry o tron - Dubrovnik jest potwornie drogi, parking kosztuje 7e za godzinę. Dlatego zdecydowaliśmy się tam nocować, bo chyba taniej wyszedł nocleg z parkingiem niż sam parking!
Pamiętam, że kiedy byliśmy z Tomkiem w Chorwacji pierwszy raz też zauważyliśmy, że jedzenie jest bardzo drogie. Nic sie nie zmieniło, cenę standardowych zakupów trzeba pomnożyć razy dwa. Koszt wejścia na mury starego Dubrovnika to 350zl za rodzinę. Serio, wakacje tu byłyby chyba na miarę lotu do USA.
Ceny, tłum... zdecydowanie uroki wybrzeża togo jednak nie wynagradzają. Wolę Czarnogórę.
Z Dubrovnika nastepnego dnia ruszyliśmy do Mostaru w Bośni i Hercegowinie.


Komentarze