Kanada. Niagara Falls & Niagara on the Lake.


Pozycja obowiązkowa! Jeden z siedmiu cudów świata, chodź wcale nie największy, ani nie najwyższy, to chyba jednak najbardziej znany i na pewno przetaczający najwięcej wody w każdej minucie.
Miasteczko Niagara wygląda jak małe Las Vegas (domyślam się, nigdy nie byłam w Vegas!). Mnóstwo neonów, kolorów, ludzi. Wesołe miasteczka i tunele strachu. Plastikowy kicz warty miliony dolarów :)
Bilety na statek warto kupić wcześniej przez internet, żeby uniknąć kolejek - my tak właśnie zrobiliśmy. Chłopaki jechali w sandałach, a ja w trampkach. Emilia ostrzegała, że mogą być całe mokre :) z promenady zeszliśmy w dół i po otrzymaniu czerwonych, foliowych płaszczyków wsiedliśmy na górny pokład. Statek podpływa bardzo blisko ściany wody. To naprawdę emocjonujące doświadczenie! Najpierw spadają na ciebie pojedyncze krople, ale ten "deszcz" jest coraz silniejszy i ani się obejrzysz, a z  trampek można wodę wykręcić! Huk wody też niesamowity! Próbujesz coś powiedzieć, ale i tak nikt Cię nie słyszy! Szaleństwo!
Od amerykańskiej strony płyną turyści w niebieskich workach - dla odróżnienia od "czerwonych" Kanadyjczyków. Na skałach za to widać rząd ludzi w żółtych pelerynach. Olgierd obstawiał, że to Azjaci ;) ale to z kolei ci, którzy zamiast rejsu statkiem wybrali wejście po skałach za wodospad - pomiędzy wodę a ścianę.
Hamburger na lunch i ruszamy dalej promenadą. Mnóstwo ludzi, kropelki wody rewelacyjnie odświeżają. Nad wodą widać pełen łuk tęczy, a momentami nawet dwa, jeden pod drugim. Wrażenie robi też sam próg, z którego woda zaczyna spadać. Podobno kiedyś jakis facet "spłynął" przez Horse Shoe w beczce i przeżył- nie wiem jak to możliwe!
Droga powrotna przez miasto prowadzi nas do budki z Beavers Tail - to taki lokalny deser, ciasto jak na pączki usmażone w podłużnym kształcie i z dodatkami takimi jak nutella, masło orzechowe czy m&m's. Baaardzo zapychające!
Na parkingu rozdzielamy się - jest już w sumie dość późno, ale my kierujemy się jeszcze do miejscowości Niagara on the Lake, a Emilia i reszta wracają do Kitchener.
Jedziemy drogą wzdłuż przepięknej rzeki zatrzymując się na punktach widokowych. Mijamy winnice, a ktorych produkuje się chyba jedyne na świecie wino z winogron zbieranych w środku zimy. Niestety nie mamy już czasu na zwiedzanie winnicy. Niagara on the Lake idealnie wpisuje się w mone wyobrażenia! Jest cukierkowo, prześlicznie, wszystko do siebie pasuje! Jest nawet sklep wyłącznie z asortymentem świątecznym! Chciałoby się go wykupić w całości!

Komentarze