Toronto 28.06



Do Toronto pojechaliśmy z Nathanem. Nathan pracuje w samym centrum miasta i o 7 rano siedzieliśmy w jego aucie, żeby się nie spóźnił. Zmiana czasu dała w trochę w kość, a co gorsza, Olgierd nie wyłączył budzika i od 2 w nocy już nie spałam. W aucie do Toronto też nie. Bardzo szybko, bo juz po 75 minutac - normalnie podroz trwa nawet 2h - Nathan dowiozł nas do Financial District w samym centrum miasta. Umówiliśmy się w tym samym miejscu o 18.00 i wyruszyliśmy na miasto.
Przy CN Tower w informacji miejskiej dopytalismy o rekomendację i wzięliśmy mapę miasta. Wieza byla juz otwarta dla zwiedzających, ale to chmury zdecydowały, że wjazd na górę odłożylismy na drugą część dnia.
Ruszyliśmy przez miasto zadzierając wysoko głowy. Dalej obok Gooderheim Building, znany jako Flatiron, potem St.Lawrence market az do Destilery District - przepięknie odrestaurowanej dzielnicy przemysłowej.
W powrotnej drodze zapytaliśmy o nebulizator w aptece, pani nie miala i odesłała nas do większej sieciowej apteki. Tam z kolei usłyszeliśmy, ze nebulizatory sa na zamówienie, wiec najwczesniej na wtorek, ale powinniśmy miec na niego receptę! Od razu widac, ze to kraj, który ma dobre powietrze, prawda? W naszym kraju nawet zdrowe dzieci mają w domach nebulizatory, bo wielu lekarzy przepisuje leki wziewne! Poszukamy jeszcze dzis w Kitchener.
Do CN Tower już była kolejka. Tomek zadecydował, ze kupujemy bilety na najwyższy poziom. Gdyby to zależało ode mnie zostalibysmy na ziemi! Ale wyjechaliśmy i nawet mi się podobało! Oczywiscie nie patrzylam w dół, zwłaszcza podczas jazdy windą! W kolejce po bilety widzielismy grupkę Amishów. Późnej, juz w domu Emilia obiecała nas zabrac do St.Jones w sobotę, Amishe mają tam swój rynek - juz zacieram ręce!
Cdn... Dzis Oliwia ma ostatni dzien w szkole i chlopcy koniecznie chcą ją odprowadzic na autobus, ktory podjezdza pod dom o 8.30. Autobus jest żólty i bardzo amerykański, wiec chlopaki nie mogą przegapic okazji, a i Oliwia jest tą propozycją zachwycona!

Komentarze