Anglia 2018



To nie pierwszy raz, kiedy dzieciarnia wyjechała sama. To nawet nie pierwszy raz, kiedy wyjechała sama za granicę! Ale muszę przyznać, że dopiero w tym roku stresowałam się znacznie mniej. Rok temu 20-to godzinna podróż wykończyła Olka. Pierwszego dnia na miejscu był nieprzytomny. Panie nauczycielki dzwoniły do mnie, żeby skonsultować postępowanie z nim. Tym razem poszło znacznie łatwiej. pewnie dlatego, że chłopaki wiedzieli już co ich czeka i na co trzeba się nastawić. 

Zaopatrzyliśmy ich w aviomarin i jeszcze inne ziołowe kropelki zapobiegające nudnościom - według ulotki aviomarin nie jest wskazany dla osób z astmą i podobnymi chorobami, więc woleliśmy nie ryzykować i nasza pani pediatra poleciła coś innego. Olek miał też podróżny nebulizator na baterie - niestety tej podróży nie przetrwał, muszę go oddać na gwarancji. Podobno to normalka, że nebulizatory membranowe są tak nietrwałe. Mam nadzieję, że ktoś to dopracuje, bo zdążyliśmy ten nasz pokochać całym sercem.

Wyjazd organizowany był przez HELLO English dla uczniów szkoły Seweryna. Ale wiadomo, albo jadą we dwójkę, albo wcale - to za duża impreza, żeby ktoś został w domu :) Rok temu program obejmował wyłącznie Londyn, a tym razem, oprócz Londynu także Cambridge, Oxford, Brighton i  co najważniejsze, Studio Filmowe Watford, w którym kręcono Harrego Pottera.

Wszystkie dzieciaki spały u rodzin brytyjskich. Naszym łotrom trafiła się 90-cio letnia pani, właścicielka kota i tostera, który wypluwał tosty z napisem Good Morning. 

Z najwiekszych tragedii: 

1. szara zupa z puszki 

(Olek: była ochydna, nie zjadłem wcale! 
Seweryn: ja zjadłem prawie caly talerz
Ja: smakowała ci jednak?
Seweryn: nie, była ochydna?
Ja: to co, taki głodny byłeś?
Seweryn: nie, po prostu nie chciałem, żeby jej było przykro)

2. brak wifi w mieszkaniu u tej babci

3. ceny w sklepie u Harrego Pottera

Z największych radości:

1. Olek: Babcia miała Visitor's book.I wpisywali siętam ludzie z całego świata, z Danii i z Chin. Był nawet rysunek podpisany "4 polish onions". 

2. Seweryn: Kupiłem czekoladową żabę u Harrego Pottera 

3. Obydwoje: Pozamiataliśmy konkurs podczas drogi i zajęliśmy pierwsze i drugie miejsce, zgarnęliśmy wszystkie nagrody jakie pani Zosia miała przygotowane.

A wiecie co jest moim największym hitem? Otóż to, że po powrocie Olek miał zaplanowany pobyt w szpitalu. Byłam przekonana, że wróci w nienajlepszym stanie i pobyt zamiast standardowych 3 dni przedłuży się do około 14-tu. Tymczasem nasza pani doktor uznała, ze młody ma się świetnie i tego samego dnia wróciliśmy do domu!

Jestem pod wrażeniem tego, że chłopaki radzą sobie z angielskim. Wprawdzie sama nie słyszałam, a nawet gdybym słyszała, nie byłabym pewnie obiektywna. Ale kiedy opowiadali, że kupili coś w sklepie, albo że opowiadali pani babci co robili każdego dnia - no nie ma siły, wygląda na to, że radzą sobie dobrze! Dumna matka!

Komentarze